4. Maraton Beskid Niski, czyli Beskid Niski, nie taki niski

Prywatne pasta party

Po odebraniu pakietu startowego wraz z numerem startowym i chipem, pozwalającym stanąć w szranki, podczas 4. Maratonu Beskid Niski (11. maja 2019 r.) oraz późniejszym zakwaterowaniu się w Ośrodku Wypoczynkowym „Cztery Pory Roku”, zlokalizowanym w samym Parku Zdrojowym w Wysowej, kilkanaście metrów od mety, przyszła pora na „rozruszanie kości”. W tym miejscu serdecznie dziękujemy Pani Marii Mojsiejuk za ciepłe przyjęcie naszej Rodzinki 🙂

Ośrodek Wypoczynkowy „4 Pory Roku” z lotu ptaka
(źródło: oslawa.com.pl)

Jako, iż ten start powiązałem z rodzinnym weekendowym wyjazdem, udaliśmy się na włóczęgę po okolicznych ścieżkach. W czasie przechadzki, przyszła pora na kolację, którą udało nam się pogodzić rodzinne smaki: Dzieciaków, na inną kolację niż w domu i Taty, który chciał zjeść lekkie i sycące danie (Mamie było obojętne co „wrzuci na ruszt”). Nasz wybór padł na pizzę margeritę – każdy zje, a i wpadną dodatkowe węglowodany. Chce się rzec: „Wilk syty i owca cała”.  Czas spędzony w „Cafe Bistro nad potokiem u Tadeusza”, dzięki charyzmatycznemu Właścicielowi oraz drobnym elementom (np. wesołe kubeczki dla Dzieci, czy lizaki), tworzącym klimat tego miejsca (jak również dodatkowym degustacjom, za które dziękujemy), pozwolił bez pośpiechu „odetchnąć od codziennego zgiełku”.

Beskid Niski – nie taki niski

Pomimo, iż profil trasy był mi znany, to jednak w rzeczywistości trasa 4. Maratonu Beskid Niski (startującego z płyty Rynku w Gorlicach, a kończącego się w Parku Zdrojowym w Wysowej Zdrój), może zaskoczyć. Już od samego początku wita biegaczy dwoma podbiegami, które na powyższej grafice wyglądają na małe „piki” (w porównaniu do reszty), lecz „w terenie” nie są takimi łagodnymi i „na dzień dobry” rozpoczynają „weryfikację zawodników”.

Każdy nastawia się na długi podbieg z mocną końcówką na Przełęcz Małastowską, a to jeszcze nie koniec. Myślisz sobie „wbiegnę na przełęcz to złapię oddech”. Nic bardziej błędnego, gdyż od razu „dostajesz prezent” w postaci ok. 700. metrowego podbiegu w kierunku Nowicy. I to nie jedyne „atrakcje” na trasie. Miano górskiego maratonu, przecież do czegoś zobowiązuje.

Jak sama grafika pokazuje, nazwa tego pasma górskiego może mylić. Może i wartości „szczytowe” nie są duże, nie mniej jednak można się w nim porządnie zmęczyć.

Sklep z butami

Gdybym na trasie korzystał z każdej oferty podarowania mi obuwia, którą kierowali w moją stronę Kibice to mógłbym rozwinąć nową działalność gospodarczą, czyli wspomniany sklep z obuwiem. I to nie tylko sportowym, gdyż przekrój fantów rozpoczynał się na eleganckich butach, a kończył na gumofilcach.

Już na początku trasy, można było usłyszeć rozmowę:

Oddam swoje. Proszę – głośno woła jeden z Panów, rozsznurowując but oraz podsuwając go stopą na trasę

Dziękuję, pobiegnę w swoich  – odpowiadam z uśmiechem

Na 32. kilometrze, skupienie przerywa wołanie:

A co to, FAKRO nie stać na buty? – rzuca, w moją stronę, jeden z strażaków

Nie, to nie to. To taki mój styl bycia – wyjaśniam

Czy też, gdzieś w tzw. międzyczasie:

– Dlaczego biegnie Pan bez butów? – pada szybkie pytanie

– Gdyż nie znalazłem ich w pakiecie startowym – rzucam żartobliwie, wywołując salwę śmiechu wśród biegaczy i Kibiców

Z jednej strony – wspólne momenty

Pomimo, iż większość trasy biegło się samemu, gdyż tak się złożyło, iż nie udało mi się dopasować tempem do innego biegacza, to przez fragment długich górzystych prostych, między Sękową a Małastowem, zrobiło się „tłoczno”. To oczywiście ironia, gdyż ten tłok to na początku były trzy osoby, by po kilku minutach, „zmienić się w tandem”. Wspólnie z Andrzejem, biegliśmy aż do pierwszego ostrego zakrętu w prawo, oznaczającego początek wspinaczki na Przełęcz Małastowską. W trakcie pokonywania kolejnych metrów obydwaj zastanawialiśmy się, czy aby nasze tempo nie jest za szybkie, lecz zgodnie uznaliśmy, że skoro biegnie nam się dobrze, to je utrzymujemy. Po pokonaniu wspomnianego wirażu , Andrzej jeszcze mocniej przycisnął. Natomiast ja, jako, iż ten start miał być startem treningowym, bez szarpnięć, spokojnie kontynuowałem bieg, dalej „robiłem swoje”.

Z drugiej strony medalu – samotność długodystansowca

Tak, do samotności na trasie trzeba się przyzwyczaić. W szczególności, gdy biegnie się w kameralnym biegu, którym w tym roku stał się opisywany maraton. Dłużące się minuty, podczas których nie widzisz przed, ani za sobą „żywego ducha”, na co wpływ ma Twoja przewaga i strata do najbliższych biegaczy, jak również przebieg trasy (zakręty, wzniesienia), wpływają na psychikę biegacza. Już na treningach trzeba zadbać o przebywanie „sam na sam” z własnymi myślami. Ale o tym poniżej.

Biegnie „głowa”

W pewnej chwili lub przez ich wielokrotność, na trasie zmagań zostajesz sam (o czym wspominałem powyżej). W tym momencie ważny jest stan Twojej psychiki, gdyż potrafi ona płatać figle. Dopada Cię zmęczenie, a właśnie tzw. głowa”, zaczyna podsuwać Ci rozwiązania zaistniałej sytuacji. Najczęściej w stylu:

„Zwolnij. Odpuść sobie. Przecież jesteś tu teraz sam. Nic się nie stanie, jak trochę odpoczniesz. Za Tobą, ani przed Tobą nie ma nikogo. Możesz wyluzować”., itp.

Pomimo przygotowań, taki podszept, próbował „siłować się” z moją motywacją i determinacją, podczas zbiegu z przysiółka Uścia Gorlickie – Oderne do tejże miejscowości. Tak jak widzisz. Ty, droga i odkryty las wokoło – walka sama z sobą. Każdemu może się to przytrafić i przytrafia, lecz ważne jest co tym zrobisz: poddasz się podszeptom czy je pokonasz.

Brzmi jak frazes – powiadasz

Zobaczysz kiedyś na trasie, że inaczej będziesz odbierał(-a) te słowa. Uzbrój się w cierpliwość, a zmienisz zdanie 😉

Innym typem tego typu zachowań jest zmaganie się „z głową” w chwilach, gdy ze względu na „warunki zewnętrzne”, zaczynasz tracić wypracowaną przewagę, a na dodatek jesteś tego w pełni świadomy.

Z taką obciążającą świadomością zetknąłem się na ok. 2. kilometrowym terenowym odcinku, prowadzącym żółtym szlakiem turystycznym z Hańczowej do Wysowej, gdzie zmuszony byłem do przejścia do marszu po wymagającym dla stóp kamienistym podłożu. To tu straciłem wiele, z tego co dotychczas zyskałem, czyli cenne minuty. To tu, jak się później okazało, odpłynęła szansa na „złamanie” czterech godzin (oficjalny wynik: 04:16:37 h).

Niespodzianka

Od pierwszych kroków na starcie, do samej mety przygrzewało nam słońce. Lecz to nie to było niespodzianką, gdyż taką aurę zastaliśmy już w drodze do Gorlic. Nie mniej jednak, po części to pogoda wespół z szutrowym odcinkiem, stała się przyczynkiem do sytuacji, do której chcę sięgnąć pamięcią. Wpadając z rozgrzanego asfaltu i z dogrzanym organizmem na ostatnią leśną, kamienistą część trasy, stanowiącą „moją psychiczną walkę” (o której wspominam powyżej), krok za krokiem zacząłem wychładzać mięśnie, które zaczęły szybko się skracać. Obrazowo można napisać, iż zacząłem czuć się jakby moje mięsnie zalewał beton. W konsekwencji, gdy tylko na horyzoncie pojawił się wydłużony asfaltowy finisz, miałem nadzieję na przyspieszenie. Niestety, przez usztywnienie mięśni, a co za tym idzie uczucie „kija szczotki” w plecach i nie chcąc ryzykować kontuzji, finiszowałem wolniej niż miałem w planach.

Na mecie

Tuż za linią mety przywitała mnie Cała Rodzinka, Teściowie oraz Kolega Jacek. Uścisk Dzieciaków – bezcenna nagroda, po odebraniu której, od razu zapomina się o trudach wcześniejszych zmagań 😉

fot. Jacek Martuś (również zdjęcie główne relacji)

Podziękowania

Ukłony i wyrazy uznania, należą się Wolontariuszom na punktach odżywczych, służbom porządkowym (Strażakom, Policji), służbom medycznym oraz oczywiście Organizatorom, na ręce Pani Dyrektor Biegu – Elwiry Myśliwy, za przygotowanie i sprawne przeprowadzenie 4. Maratonu Beskid Niski.

Ponadto za współpracę serdecznie dziękuję: Centrum Rehabilitacji Bugaj&Lachowski, Firmie FAKRO, Pani Marii Mojsiejuk – Właścicielce Ośrodka Wypoczynkowego CZTERY PORY ROKU w Wysowej Zdrój, Pani Elwirze Myśliwy – Właścicielce Firmy DOMOWY NIEZBEDNIK, Uczniowskiemu Klubowi Sportowemu BUDOWLANI z Nowego Sącza, Centrum Zoologicznemu ZOOSFERA, Firmie TWOJA MARKA oraz Fundacji FESTIWAL BIEGÓW.

2 Komentarze

  1. Witam,
    Gratuluję ukończenia. Też miałem przyjemność przebiec ten maraton. Wspaniała trasa, widoki nieprzeciętne. Na przyszłość trzeba tylko i tu ukłon w stronę organizatorów bardziej rozreklamować bieg by nie zginął w gąszczu imprez biegowych bo jest tego wart. Byłoby zdecydowanie przyjemniej gdyby na trasie pojawiło się 500-1000 osób bo organizacyjnie wszystko było na to przygotowane. Tego oczywiście życzę organizatorom w przyszłym roku. Pozdrawiam!

    • Dzień dobry Panie Januszu 🙂

      zgadzam się z Panem w 100%! Trasa wymagająca, ale klimatyczna. Warto ją przebiec choć raz. Organizatorzy oraz Wolontariusze spisali się na medal. Brawo!

      Do miłego zobaczenia „na trasie”. Przesyłam serdeczne pozdrowienia! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*